top of page

Romantyczna Kreta

  • Zdjęcie autora: U&W Story
    U&W Story
  • 11 gru 2019
  • 4 minut(y) czytania

Decyzja o wakacjach na Krecie wzięła się z internetu :)

Na podróż do Krety zdecydowaliśmy się zaraz po tym, gdy w internecie Waldek znalazł zdjęcia rajskiego Balos Beach. To miejsce nas zauroczyło całkowicie i już wtedy wiedzieliśmy gdzie chcemy spędzić najbliższe wakacje.


Chyba przepłaciliśmy...

Biorąc pod uwagę to, że mieliśmy luty, a wyjazd planowaliśmy na przełom maja i czerwca to najtańszą opcją, którą znaleźliśmy to była oferta z biura podróży.

W zasadzie nie zastanawiając się za wiele pobiegliśmy do najbliższej siedziby naszej wybranej wycieczki i kupiliśmy ją w ofercie “First Minute”.

Zapłaciliśmy około 3 tysięcy złotych za 15 dni ze śniadaniami oraz wylotem z Katowic do Chani.


Byle mieszkać jak najbliżej

Mieszkaliśmy w Kissamos, które wybraliśmy tylko ze względu na Balos Beach- chcieliśmy być jak najbliżej “raju”....i chyba bliżej już się nie dało, bo nasz hotel leżał przy plaży z której brzegów widać było szutrową drogę prowadząca do Balos Beach.

Naszym celem była ta plaża :)

Kochane lenistwo i romantyczne kolacje

Pierwsze dni były dla nas dość leniwe. W Polsce zostawiliśmy gonitwę życia i potrzebowaliśmy chwilkę, aby się wyciszyć, porozmawiać, przeczytać książkę i po prostu pobyć z sobą :)

Cały czas na Krecie chodziliśmy na romantyczne kolacje i spokojnie kęsając pyszności kuchni greckiej rozmawialiśmy każdego wieczora w restauracjach tuż przy plażach i morzu.

Uwielbiamy podróże tylko we dwoje, bo w końcu mamy czas dla siebie :)


Zawsze szukamy naszej plaży

W kolejnych dniach rozpoczęliśmy poszukiwania ciekawych plaż w okolicy, aby znaleźć coś spokojnego oraz coś co będzie nadawać się do naszego filmiku z wakacji :) (jeśli jeszcze go nie widziałeś to przesyłam link do filmiku https://www.youtube.com/watch?v=014KKu65iQA

Jak Waldek został celebrytą na Krecie???

Rower- to kolejna atrakcja, którą oprócz aparatów i lamp zabraliśmy ze sobą na wakacje. Waldek na rowerze trialowym był dużą atrakcją dla właścicieli restauracji i mieszkańców. Po pierwszym jego treningu na skałach przy morzu przybyło mu obserwujących na instagramie :) Kolejnego dnia przez całą drogę do plaży restauratorzy chcieli się z nim witać i zbijać piątki :) Przez 2 tygodnie Waldek był ich bohaterem, a ja biegałam za nim z kamerą i butelką wody :)


45 stopni Celcjusza...to możliwe?

Aż w końcu przyszły upały. Czegoś takiego nigdy nie doświadczyliśmy. Przez 3 dni na Krecie było jakieś 45 stopni. Oboje uwielbiamy ciepłe klimaty (może ja trochę bardziej), ale takiego stanu upału nigdy nie doświadczyliśmy, mieszkając tuż przy plaży, gdzie wydawałoby się bryza morska radzi sobie ze słońcem. A tu, nic...upał niesamowity, zero wiatru, a morze leciuteńko się porusza. Totalna “patelnia”. Pytaliśmy Greków, czy to normalne, ale wszyscy jednogłośnie odpowiadali, że tak i dodali, że zaraz po tym upale pojawią się turyści….i tak też było. Dzień po tym upale pojawiło się bardzo dużo plażowiczów, a na ulicach Kissamos zrobiło się tłoczniej.

Raj na ziemi!! Raj na Krecie!

Nareszcie nadszedł czas na rajskie Balos Beach! Czwartek był naszym wyczekiwanym dniem. Bilety na “rejs” w środę wieczorem zakupiliśmy w maleńkim greckim biurze podróży, gdzie były o wiele tańsze niż te, które proponowało nasze biuro. Wczesnym rankiem wybraliśmy się na port, który oddalony był od hotelu jakieś 20 minut drogi pieszo, więc nie zastanawiając się ruszyliśmy “z buta”. Po drodzę na Balos Beach statek zatrzymał się także na wyspie Gramvousa, która była cudownnnaaa, ale to był tylko początek do tego, co mieliśmy zobaczyć. Przez chwile sama zgłupiałam, bo myślałam, że to nasz cel….było tak pięknie, że nie potrafiłam wyobrazić sobie czegoś jeszcze piękniejszego. Robiliśmy zdjęcia jak szaleni i kręciliśmy co się dało...aż nam baterie padły :/ No nic, organizatorzy spakowali nas ponownie na statek i po jakieś 40 minutach naszym oczom ukazało się Balos Beach!! Przez kilka minut staliśmy i patrzyliśmy bez słów..zresztą, gdy już się ocknęłam zauważyłam, że nie tylko my :) Totalnie nas zauroczyło! To najpiękniejsze miejsce jakie do tej pory widziałam i bardzo żałuje, że nie udało nam się przywieźć więcej materiału z tej pięknej krainy- ale mam obiecane, że jeszcze tam wrócimy. Przechodziliśmy przez plaże z zapartym tchem.....był tam obecny każdy kolor błękitu jaki można było sobie wyobrazić...natura stworzyła coś wspaniałego i szalonego! Woww!!

Na Balos Beach mieliśmy 3 godziny, które minęły jak 20 minut i nasz statek odpływał. Wracaliśmy do portu w Kissamos naładowani widokami na 100%. Cały wieczór wspominaliśmy ten cud :)

Krew zamordowanych na Elafonissi!

Kolejnego dnia wraz z Agnieszką i Jackiem wybraliśmy się zwiedzić kolejną plażę o nazwie Elafonissi. Najbardziej to ja byłam nią zachwycona :) Woda idealnie przeźroczysta, a przy brzegu lekko różowy piasek, jak w krainie lalek Barbie :) Niestety dopiero po wizycie na Elafonissi dowiedziałam się co on tak naprawdę symbolizuje. Otóż Grecy mówią, że różowy piasek to krew 600 kobiet i dzieci, które ukrywały się na tej plaży przed oddziałami tureckimi. Jednak w Wielką Sobotę w 1824 roku wojsko wroga zdemaskowało osadę i wszystkich zamordowano.

Wracając do samej plaży...przeczytałam orgom opinii, że jest to plaża podobna do tych, które występują na Karaibach, ale gdybym miała porównywać to u mnie jednak Balos Beach zdobywa pierwsze miejsce.


Wir w głowie nie jest dla nas

Ciekawie wspominam także podróż samochodem po górach, które nas otaczały. Drogi niesamowicie kręte, w górę i w dół. Widoki przewspaniałe….. i górskie kozice, które z taką łatwością przemieszczały się po skałach jakby to było dziecinnie proste. Niektóre z nich przechodziły przez jezdnię akurat wtedy, gdy przejeżdzaliśmy, więc spokojnie czekaliśmy na swoją kolej :) W końcu byliśmy w ich “świecie”. Czasami wjeżdzaliśmy tak wysoko, że miała wrażenie, że niebo mamy na wyciągnięcie ręki...niesamowite uczucie :)

Podobały mi się także wioski i miasteczka, które mijaliśmy i wielokrotnie zatrzymywaliśmy się w nich. Były 100% prawdziwe. Byli to prawdziwi Grecy, którzy nie “grali w turystykę”. Mogliśmy zobaczyć ich domy i sposób bycia w taki naturalny sposób. Po całym dniu jazdy w górę i w dół Agnieszka z Jackiem wysadzili nas w centrum Kissamos. Nigdy nie zapomnimy tego uczucia. Gdy wyszliśmy z samochodu całe miasto wirowało. Wszystko się kręciło, a ja nie byłam w stanie przejść kilku metrów. Była już noc i każde światło przydrożne, sklepowe, czy restauracyjne nie dawało mi spokoju...musieliśmy odczekać chwilkę, aby ruszyć na zakup wody mineralnej :)


Czas na paparazzi

Pozostałe dni naszej przygody na Krecie spędziliśmy tworząc ujęcia i pamiątkowe zdjęcia, bez których nie wyobrażamy sobie wakacji.

Poniżej przesyłam kilka fotografii, wykonanych spontanicznie. Napiszcie, które Wam się najbardziej podobają :)


Mamy fajnego instargrama :)

Zapraszamy na naszego instagrama, gdzie możesz zobaczyć więcej naszych fotek i na nowo się zainspirować :)

u_and_w_love_story


Zerknij na nasz film “Greek Romance”

Jeśli jeszcze nie widziałeś naszego romantycznego filmiku z Krety to zapraszamy: https://www.youtube.com/watch?v=dfdrNAo5mo8

 
 
 

Comments


Subskrypcja

©2019 by U&W Love Story

bottom of page